poniedziałek, 30 października 2017

Revan

Spokojnym w obliczu śmierci.
Obcym szałom radości.
Takim pamiętaj być.

Opis
        Ile wiesz o osobie stojącej obok ciebie?
    Wyobraź sobie zupełnie hipotetyczną sytuację; stoisz w tłumie ludzi na głównym rynku. Trwa festyn. Wokół sami kupcy, cywile, pełno dzieciaków wpadających pod nogi i nawołujących się nawzajem oraz masa przyjezdnych, obecnych tutaj tylko na czas trwania święta. Wszystkie dźwięki mieszają się ze sobą w swoistą miejską melodię (bądź kakofonię - wszystko zależy od gustów). Rozmowy, okrzyki, śmiechy, dzwonki, śpiewy - ciężko czasem odróżnić jedno od drugiego. Decydujesz się przystanąć, by oglądnąć występ trupy cyrkowej. Teraz zajęty więc jest już nie tylko twój słuch, ale i wzrok. Po kilku minutach czujesz, że stojący obok ciebie człowiek - nieważne, mężczyzna czy kobieta - zaczyna na ciebie napierać, jakby szukał oparcia. Zanim zdążysz zapytać, czy wszystko w porządku, upada na bruk. Dopiero wtedy jesteś w stanie zobaczyć krew cieknącą z drobnej rany w karku, jakby ktoś dźgnął jego bądź ją sporego rozmiaru kolcem. Ale przecież cały czas tu stałeś. W którym momencie się to wydarzyło? Kto to zrobił? Jak rozpoznać mordercę? Powinien inaczej wyglądać, robić coś nietypowego? Rozglądasz się wokół, po twarzach wszystkich zebranych. Nikt nie zachowuje się jednak podejrzanie. Wzbiera się w tobie panika, gdy uświadamiasz sobie, że winny może być tu każdy, a zwłaszcza ty stojący tuż obok ofiary przez cały spektakl. Wystarczy, że zauważy to ktoś jeszcze i wybuchnie panika...
    Ile wiesz o osobie stojącej obok ciebie? Prawdopodobnie nic.
    Revan Poursuivant jest tego podręcznikowym dowodem. Jak sam twierdzi, ma na karku trzydzieści pięć lat, masę doświadczenia i głowę pełną pomysłów, którymi wolałby nie dzielić się z nikim postronnym. Patrząc na tego szczupłego mężczyznę o włosach koloru kasztana, ubranego w szarobrązową kurtkę, luźne spodnie i wysokie buty, można zgadywać, że właśnie zastanawia się nad jakimś typowo codziennym problemem. Wtapia się w tłum, zachowując pozory typowego zapracowanemu człowiekowi zatroskania - nie tak poważnego, by psuło mu nastrój, ale jednak istniejącego. Daje wrażenie kogoś właśnie spieszącego wykonywać kolejne codzienne obowiązki: odebrać pocztę, odwiedzić przyjaciela, oddać książkę do biblioteki. Może tylko fakt, że przez większość czasu twarz kryje pod ciemnofioletową bandaną i cieniem typowego marynarzom trójgraniastego kapelusza może wydawać się nieco podejrzany, ale kto by się tym przejmował? Niech się człowiek ubiera jak chce, co mi do tego. Większość ludzi prawdopodobnie nie widuje go codziennie, a nawet jeśli, to nie mają o tym pojęcia. Podsumowując: Re z reguły całym sobą kłamie jak z nut.
  Nie da się ukryć, że Szary (jak to mawiają mu dobrzy przyjaciele) to postać kryjąca wiele tajemnic. Świadczy o tym już sam fakt, że istnieje tylko kilka osób zdolnych opisać jego twarz i nawet Thalia, pomimo dobrej dekady znajomości, przeżywa ciężki szok widząc towarzysza niedoli z ,,odsłoniętą mordką" (najczęściej wtedy z byle powodu wskazuje wymownie na własne usta, wypominając mu, że chyba czegoś zapomniał). Ciężko rozmawiać z nim w niesprzyjających warunkach - Revan do ludzi, z którymi nie chce mieć nic wspólnego, mówi wymijająco, ogólnie i raczej krótko, nierzadko umyślnie udzielając informacji w taki sposób, by jego rozmówca tak naprawdę niczego się nie dowiedział. Ujęcie ,,małomówny" nie oddaje całej prawdy, gdyż Szary w imię niechęci do rozmowy z twoją osobą może posunąć się do używania migowego. Wyczytanie informacji z emocji również okazuje się ślepym zaułkiem, bo głos Re - zaskakująco przyjemny i wyćwiczony, jakby stworzony do recytacji - zawsze utrzymuje tą samą spokojną barwę, neutralną między zmartwionym, a zaciekawionym. Mężczyzna już dawno temu odkrył, że próbując kogoś zastraszyć, groźby na nic się na zdają. Ludzie boją się ciebie najbardziej wtedy, gdy nawet rozmawiając o rozwleczonych flakach podtrzymujesz ton pośredni między kilkoma różnymi znaczeniami: ciekawostką, sugestią i przyjacielską poradą. Czując na gardle zimno stali zdasz sobie nagle sprawę, iż Revan mówiąc o dociśnięciu jej odrobinę mocniej tak naprawdę jest ciekaw efektu, sugerując przy tym, że chętnie by się o tym przekonał przy najbliższej okazji, przy czym ,,za kilka dni" i ,,zaraz" stają się wtedy równoznaczne. To jedna z wielu jego sztuczek opartych na wiedzy o działaniu ludzkiej psychiki. Wie wiele i nawet nie stara się tego faktu ukrywać, ale wyciągnięcie z niego czegokolwiek na siłę graniczy z cudem. To człowiek o mocnej psychice, sfatygowanej wieloma latami ciężkiego treningu i służby we właściwie każdych warunkach: działał już w życiu poza prawem, w prawie, a nawet pomiędzy, co czyni z niego dość... elastycznego człowieka. Ta revanowa elastyczność, mówiąc w skrócie, oznacza po prostu nieco inne pojęcie sumienia niż reszta świata. Podobno jest zdolny do uczynienia wszystkiego, jeśli tylko dasz mu ku temu powód (którym nie zawsze okazuje się pełna sakiewka). Jeśli chce coś zrobić, ale w pojęciu ogólnym jest to coś niemoralnego, sam zacznie szukać usprawiedliwień. Sumienie z zasady zaczyna go uwierać dopiero wtedy, gdy zrobi coś złego, nie mając żadnych uzasadnień.
  Co jednak naprawdę kryje Poursuivant? Otóż, mówiąc krótko, jest seryjnym mordercą. I to mordercą pierwszej klasy.
  Kilku bardziej douczonych fortheimczyków zdążyło już zwrócić uwagę na dziwność jego nazwiska, w wolnym tłumaczeniu oznaczającego ,,Prześladowcę". To nie przypadkowość - gdyby był bardziej rozmowny i dałoby się dowiedzieć o nim czegoś więcej, można by połączyć jego postać z dal-virskim Nocnym Prześladowcą: Castelijczykiem podpisującym swoje zbrodnie hakiem. Jak już wspominałam, Revan parał się wieloma zajęciami. Uciekł z domu i żył jako ulicznik, a niedługo potem został płatnym skrytobójcą. Mając dwadzieścia pięć lat dołączył do królewskiego klanu Orłów z Ikramu (wtedy to po raz pierwszy przedstawił się nazwiskiem Poursuivant) w Dal-Virii, dzięki czemu uniknął szubienicy. Po niefortunnym zdemaskowaniu Nocnego Prześladowcy, został stamtąd wydalony i po raz kolejny skazany na śmierć. Szary tamtej nocy oczekując na wyrok był już pewien, że jego przygoda dobiegła końca... ale rano stryczek rozłożono, bo cela była pusta. O tym, że słynny Prześladowca uciekł, wkrótce wiedzieli już wszyscy, ale o tym, że nie przebywa dłużej w kraju, nie wie prawdopodobnie nikt, poza nim samym, Shi (jedynej bliskiej jego sercu kobiecie) i kapitan Thalią Sargent, która mu w tej ucieczce pomogła. Ponad trzy lata spędził na morzu jako członek załogi pirackiej, gdzie podłapał trochę języków, zwiedził kawał świata i dopracował poruszanie się po linach (pomiędzy tym uczestnicząc także w abordażach - może i znał Thal sporo czasu, ale za darmo nie zamierzała go karmić). Patrząc na całą jego historię, ma chłop w zanadrzu sporo argumentów mogących zrównać jakiegokolwiek chwalipiętę z ziemią. Oczywiście gdyby lubił się czymkolwiek chwalić.
  W ten oto sposób Revan pojawił się w Fortheimie z czystą kartą, zostawiając grubą, opasaną łańcuchem księgę swojego życia na dnie oceanu gdzieś pomiędzy Toremą, a Svalhavgardem. Nocny Prześladowca z Dal-Virii zapisał się na kartach historii. Nocny Prześladowca z Fortheimu tym razem postanowił napisać tę historię sam.
  A co do zagadki z początku: morderca nosił trójgraniasty kapelusz, fioletową bandanę i hak uwieszony u pasa.

Song Theme

Relacje z innymi postaciami
        Nawiązywanie dłuższych relacji zdecydowanie nie jest mocną stroną Revana, zarówno w kwestiach sercowych, jak i zwykłej przyjaźni, a przynajmniej do pewnego momentu w swoim życiu odnosił takie wrażenie. Szary nie odczuwa potrzeby cudzej bliskości - całe życie pracował sam, doskonale radząc sobie bez drugiej pary rąk. Szybko przyzwyczaił się do mieszkania w pustym domu, gdzie jego ukochaną ciszę przerywały jedynie sporadyczne odgłosy z ulicy, drewno w kominku i mruczenie kota. Mężczyzna miał nieodparte wrażenie, że stała obecność innej istoty ludzkiej napawałaby go niewyjaśnionym niepokojem. Nie jest aspołeczny, bardziej chodzi tu o swego rodzaju niechęć do wpuszczania obcych do swojej ,,bezpiecznej strefy". Porównać to można jedynie do starego kocura całe życie przyzwyczajonego do stałej ilości domowników, któremu bez ostrzeżenia podstawiasz pod nos nowego lokatora. W zależności od tego, czy jest to pies, inny kot, gryzoń czy niemowlę, będzie reagował odrobinę inaczej, ale w każdym razie za cholerę nie będzie się umiał do takiego stanu rzeczy przyzwyczaić. Pierwszą kobietą, która zdołała zwrócić na siebie jego uwagę, była Thalia, ale - brońcie bogowie i wszystkie świętości! - nie jako kandydatka na partnerkę. Są dobrymi przyjaciółmi, chociaż chętniej podcinają sobie nawzajem nogi, niż przyznają się na głos do choćby znajomości z ,,tym szczurem lądowym udającym poetę", czy ,,tą chodzącą destrukcją" (jak to zresztą bywa w przypadku ludzi zmuszonych wielokrotnie do spędzenia ze sobą sporej ilości czasu).
     A potem w jego życiu pojawiła się Shi i Revan zwątpił w wypisane wyżej wartości, które wyznawał przez całe dwadzieścia pięć lat swojego życia.
    Zaczęło się od wspólnego celu, a wkrótce potem nieświadomie oczarował niemą kobietę po prostu byciem sobą. Powinno mu to schlebiać, w końcu co drugi człowiek dałby się pokroić za znalezienie kogoś, kto pokochałby go takim, jakim jest. Ale Re wiedział, że życie nie jest bajką, a zwłaszcza życie Nocnego Prześladowcy. W końcu który szanujący się kryminalista pozwala sobie na posiadanie kogokolwiek bliskiego? ,,Bliscy i przywiązanie do nich to najgorsza słabość jaką można posiadać" - tak powiedział Szaremu jego nauczyciel i młody chłopak długie lata trzymał się tej dewizy. Aż obopólnie z Shi ustalili, że jednak coś do siebie czują i oboje wyrzucili przez okno przyjęte dekadę wcześniej zasady. I nie da się ukryć, Re był naprawdę szczęśliwy przez te kilka lat, a Thal was zapewni, iż facet nigdy wcześniej nie używał tego przymiotnika w odniesieniu do siebie. Potem ktoś doniósł na niego straży, chciano go powiesić i zwiał z kraju bez choćby słowa wyjaśnienia zdezorientowanej Cichej, która do tamtej pory nie miała zielonego pojęcia, że zakochała się mordercy na zlecenie.
    Revan był święcie przekonany, iż nigdy by mu czegoś takiego nie wybaczyła i tym bardziej uderzyła go radość czarnowłosej na jego widok. Shi nigdy później nie chciała wracać do tematu Dal-Virii, pamięcią obejmując tylko przedział czasowy między ich pierwszym spotkaniem, a ostatnim dniem przed publicznym ogłoszeniem o planowanej egzekucji Nocnego Prześladowcy. I chociaż Szary dalej nie jest pewien, czy oddanie Śmiejącej go bardziej cieszy, czy przeraża, wie jedno: nic z tym faktem nie zrobi. Nie ma serca odmówić Shi. Tak, jest jego słabością, ale powszechnie wiadomo, iż żadna cwana bestia nie lubi, gdy ktokolwiek sugeruje tknięcie jej słabych punktów. Jeśli więc nie jesteś wszechpotężnym demonem ani czymkolwiek innym, z czym Re po prostu sobie nie poradzi, lepiej nie próbuj grozić Shi.
    Większość relacji Szarego opiera się głównie na filarach zawodowych. Gdyby był znanym skrytobójcą, gdzieś popełniałby istotny błąd, ale całe szczęście istnieją w tym mieście osoby zdolne polecić ci odpowiednie usługi bez rozgłaszania nazwisk na prawo i lewo. Re, pomimo wszystkiego, czego doświadczył z tego powodu, dalej nie porzucił miana Nocnego Prześladowcy i za pewną opłatą (czasem jej odmawia, jeśli uzna, że sama robota napawa go satysfakcją) pozbędzie się właściwie każdego człowieka, nieważne na jakim szczeblu społecznym stoi. Ma oczywiście zwyczaj odmawiania morderstw ludzi, którzy na to nie zasłużyli - nie możesz podać za powód zwykłej niechęci, bo po prostu odprawi cię do jakiegokolwiek najemnika łasego na pieniądze bardziej od niego. Nauczony nieprzyjemnym doświadczeniem z Dal-Virii, w Fortheimie jest jeszcze bardziej ostrożny, nawet nie podając swojego pseudonimu, dopóki nie jest to konieczne. Tak więc cztery na pięć osób, z którymi rozmawiał, pamięta jedynie spokojny głos i błysk stalowoszarych oczu.

Inne
  •     Jedną z charakterystycznych cech Revana jest jego dość nietypowy gust w kwestii broni. Nie nosi przy sobie sztyletów, czy innych typowych skrytobójcom ostrzy. Szczerze można uznać, że najnormalniejszą bronią jaką przy sobie nosi jest piętnastu-centymetrowy nóż za pasem na plecach (ukryty pod kurtką), z którego korzysta raczej tylko wtedy, gdy nie ma innego wyjścia. Jego wręcz znakami firmowymi są... hak i nadziak. Pierwszy nie wydaje się być w żadnym stopniu użyteczny, ale ten jeden nie jest zwykłym hakiem. To broń równie stara co staż Prześladowcy, opatrzona ukrytą pod ozdobną osłoną ,,rękojeścią", w budowie przypominającą kastet pozbawiony przegródek oddzielających poszczególne palce. Sam nadziak za to jest po prostu wytrzymałą, stalową igłą, którą Re chowa w prawym rękawie. Jest wyjątkowo poręcznym narzędziem dla wprawionego skrytobójcy - wbita w odpowiednim miejscu z łatwością przerywa rdzeń kręgowy, doprowadzając do szybkiej, pozbawionej zamieszania śmierci i nie brudzi tak bardzo rękawów krwią. Nocny Prześladowca w przestępczym półświatku znany jest zarówno z pierwszej, jak i drugiej broni, dzięki czemu nie ciężko rozpoznać jego robotę. Powstała nawet plotka, jakoby używał ich wedle humoru... i w sumie nie jest to dalekie od prawdy. Do ofiar, z którymi nigdy nie miał nic do czynienia, stosuje nadziak, dzięki czemu nie cierpią. Natomiast ci, do których idzie z hakiem w ręku... lepiej nie wdawać się w szczegóły.
  •     Ma nieskrywaną słabość do sztuk pięknych. Nie posiada zbyt wielu rzeczy, z czego stanowcza większość z nich to książki poetów z różnych części świata. Można powiedzieć, że odkrycie avrilskiej i noveirskiej liryki pozwoliło mu wybaczyć losowi za zmuszenie go do ucieczki z rodzinnego kraju. Szary często czyta po nocach, nierzadko przerabiając jakiś tomik już po raz któryś. Do tego ma doskonałą pamięć i sprawność fleksyjną wprawionego recytatora, toteż zdarza mu się cytować całe zwrotki lub nawet wiersze. Gdy raz z Thalią zdarzyło im się urządzić nieplanowany pojedynek poetycki na środku ulicy, jakaś przemiła staruszka zwróciła mu uwagę, że cudownie się go słucha, zostawiając Prześladowcę w stanie między wdzięcznością i zakłopotaniem, a Sargent - śmiejącą się do rozpuku.
  •     Nie trudno się domyślić, że gdyby Poursuivant chciał, mógłby zostać dobrym aktorem, ale zdecydowanie mniej osób spodziewa się po nim zdolności tanecznych. W młodości nauczył się kilku różnych tańców i w jego kroku jakby na stale utarła się pewna lekkość. Czy to taniec, walka, czy bieg dachach, Revan zawsze stąpa ostrożnie i pewnie zarazem, dając obserwującym wrażenie, jakby łamał prawa grawitacji. Sam Szary twierdzi, że nie odróżnia pojedynku od tańca - jeden po prostu kończy się rozlewem krwi lub ogłuszeniem. Poza tą stanowczą różnicą, w obu zachowuje podobne opanowanie i skupienie. I, chociaż może to zabrzmieć niepokojąco, z obu czerpie podobną satysfakcję.
  •     W Dal-Virii był przyzwyczajony do spania każdej nocy w innym zajeździe. W Fortheimie jednak zdecydował się na kupno małego, skromnie urządzonego piętrowego domku, wciśniętego między kamienice niedaleko doków. Wydał na niego swoją część udziałów w łupach załogi Thalii i nie żałuje swojej decyzji. Szybko się przekonał, że zdecydowanie za mocno przyzwyczaił się do jednopokojowych mieszkanek, ale z czasem polubił swój mały salonik (zwłaszcza kominek, fotel przy oknie i dalej zbyt pusty regał) i sypialnię na poddaszu. Dalej jednak uważa, że to za duży dom jak dla kogoś nie przywykłego do przyjmowania gości.
  •     Opuszczając kraj musiał pożegnać się ze swoim oddanym siwkiem, Wersetem, ale nie ruszył w dalszą podróż zupełnie sam. Została z nim Oda... której gatunku dalej nie jest w stanie określić. To zwierzak zdolny przybrać formę brązowego szczura, łasicy lub żbika, i o ile odwzorowanie anatomiczne wychodzi jej perfekcyjnie, o tyle nie za bardzo przejmuje się imitacją zwierzęcego zachowania. Revan już kilkakrotnie zdał sobie sprawę, że nie pamięta, by Oda kiedykolwiek upominała się o jedzenie czy wodę, jakby korzystała z tych wygód dla własnej przyjemności, a nie potrzeby. Nie jest terytorialna i z reguły stroni od normalnych zwierząt, stanowczą większość czasu spędzając z Szarym. Re przez te dziesięć lat (Bogowie i święci, ile coś takiego w ogóle żyje?) zdążył się przyzwyczaić do faktu, że Oda po prostu jest, czasem siedząc mu na ramieniu, a czasem plątając się cholera wie gdzie. Jedno jest pewne: na pewno wróci w nocy jako żbik i ułoży mu się na kolanach, gdy będzie czytał.