wtorek, 10 września 2019

Meliora



Elves are wonderful. They provoke wonder.
Elves are marvellous. They cause marvels.
Elves are fantastic. They create fantasies.
Elves are glamorous. They project glamour.
Elves are terrific. They beget terror.
The thing about words is that meanings can twist just like a snake, and if you want to find snakes look for them behind words that have changed their meaning.
No-one ever said elves are nice.
Elves are bad.

Opis
         Aline skrzywiła się odrobinę, odruchowo przygryzając przy tym lewy policzek od środka. Był to uciążliwy nawyk, którego od kilku lat bezskutecznie próbowała się oduczyć, a który za każdym razem natrętnie dawał o sobie znać w momentach, kiedy kobieta czuła powoli rosnącą frustrację.
 Stojący w centralnej części pomieszczenia mężczyzna przerwał w połowie kolejnego zdania i obdarzył publiczność ciężkim, zaspanym spojrzeniem. Pauza była na tyle długa, aby utwierdzić Aline w przekonaniu, że starzec został przegłosowany i stracił zapał do kontynuowania swojej zmyślonej historii. Z resztą, nic dziwnego. To była karczma, a w karczmach nikt nie chciał słuchać o stworzeniu świata. A szkoda, bo dla niej była to jedna z niewielu bajek, których była w stanie słuchać w dusznym pomieszczeniu, wypełnionym dymem, smrodem piwa, oraz mieszanką potu z charakterystycznym zapachem przypalonego mięsa.
   Aline rzuciła spojrzenie w stronę starca, czekając na jego reakcję. Nawet z tej odległości, siedząc niemal w samym kącie sali dostrzegła jak smutny uśmiech zaznacza linię na twarzy mężczyzny. Starzec westchnął, a dziewczynie przebiegło przez myśl, że była to jedna z tych nielicznych sytuacji, w których dopuszczalne byłoby rzucenie nieironicznego tekstu o tej dzisiejszej młodzieży, jednak takowe słowa nie padły z ust nieznajomego bajarza. Zamiast tego mężczyzna uśmiechnął się szeroko, kręcąc głową jakby z niedowierzaniem. Aline poczuła lekkie rozczarowanie, widząc jak szanse na kontynuowanie jej historii o wszechmocnym lalkarzu maleją drastycznie, jednak w dalszym ciągu została przy swoim stoliku, owijając się szczelniej narzuconym kocem. Koniec końców, nieznajomy w dalszym ciągu mógł ją czymś zaskoczyć. 
   I faktycznie, zaskoczył, chociaż chyba w jeden z gorszych możliwych sposobów.
 - Znałem kiedyś pewną elfkę… - bajarz zaczął nową opowieść zupełnie innym, tym razem rozmarzonym tonem.
  Nie da się ukryć, iż zdecydowana i jakże śmiała zmiana tematu opowieści niezwykle spodobała się podpitym słuchaczom. Atmosfera zrobiła się znacznie lżejsza, czemu dowodziły głupie uśmiechy wykrzywiające twarze zgromadzonych, którzy co jakiś czas szturchali swoich towarzyszy porozumiewawczo, wyłapując przy tym coraz to barwniejsze opisy elfki, o której opowiadał stary bajarz. Najgorszym w tym wszystkim było jednak to, że każde kolejne słowo padające z ust mężczyzny wydawało się szczere. Nawet jeśli profesja nieznajomego starca wybaczała nie tylko naginanie faktów, ale czasem również całkowite tworzenie historii zupełnie z głowy i sprzedawanie ich jako autentycznych, tak według Aline ten podpity bajarz najzwyczajniej w świecie zarabiał na wspomnieniach swojej pierwszej, nieodwzajemnionej miłości. 
   Dziewczyna wstała gwałtownie od swojego stolika, starając się jednak wyjść bez robienia przy tym niepotrzebnego zamieszania. Nie bierzcie tego jednak za oznakę bezpodstawnego oburzenia, czy też przewrażliwionego serca. Ani nie ugodziła, ani nie poruszyła jej historia starca. Kto wie, w innych okolicznościach być może zostałaby na dłużej, chociaż musiała przyznać, że jak na jej gusta, podobnie brzmiące historie padały we wnętrzu karczmy zdecydowanie zbyt często. W dodatku zdążyła się już nasłuchać ciekawszych, znacznie barwniejszych opowieści. 
   Aline wstała od stolika, ponieważ ona też znała kiedyś pewną elfkę, chociaż gotowa była założyć się o trzy kolejne kolacje, że jej znajomość nie przypominała w niczym historii starego bajarza. Taką przynajmniej miała nadzieję, bo chociaż wśród swoich krewnych i znajomych złotowłosa Aline słynęła z ciętego języka i raczej obraźliwego poczucia humoru, mimo wszystko miała też wielkie serce, które najzwyczajniej w świecie zabraniało jej życzyć źle komukolwiek, nawet zupełnie obcym ludziom. 
      Pierwszą rzeczą jaka powitała ją na progu był nieprzyjemny chód, który natychmiast nakazał jej powrócić do dusznej gospody. Niestety, w takich sytuacjach, kiedy emocje zaczynają walczyć ze zdrowym rozsądkiem raczej nie trudno domyśleć się, które z nich przegra. Tak więc dziewczyna jedynie owinęła się szczelnej swoim kocem, zakrywając nim ponad połowę twarzy i wielkimi krokami ruszyła w stronę domu. 
   Ile to już minęło tygodni, hmm? - własny głos zadźwięczał jej w głowie, kiedy to coraz bardziej oddalała się od karczmy, podążając drogą, którą jej buty zdążyły dobrze wydeptać przez ostatnie lata - A może miesięcy? Chyba już zupełnie straciłam rachubę czasu, zupełnie jak podczas tych pierwszych dni od momentu, kiedy pojawiłaś się na progu. 
  I być może Aline nigdy w życiu nie wybaczyłaby sobie tego cienia nostalgicznego uśmiechu - jednocześnie smutnego i wesołego, a przy tym tak pełnego tęsknoty, który w tym momencie cichaczem wkradł się na jej usta, zupełnie niespostrzeżenie. Całe szczęście, zarzucony na twarz koc maskował znacznie więcej, niż od niego wymagano, zaś panujący dookoła nieprzyjemny chłód sprawił, że maszerująca kobieta nie zwracała uwagi na to jak jej własne ciało reagowało na te słodko-gorzkie wspomnienia, które w obecnej chwili nie po raz pierwszy (i, na jej nieszczęście, również nie po raz ostatni) zaczęły mieszać w jej głowie. Zupełnie jak kobieta, która przyczyniła się do ich powstania. 
   Kiedy tak o tym teraz myślę… ciekawe jak szybko zauważyłaś, że chciałam, byś została na dłużej. Ha, no i od jak dawna tak naprawdę planowałaś zostać? Szkoda, że tylko ze względu na bibliotekę ojca. Jak to leciało? Te stare księgi, o których nie rozmawiamy, a jedynie po cichu czytamy, tak? Oh, dobrze wiesz, o czym mówię, te przeklęte zaklęcia były całym twoim światem. 
  Chyba już doskonale zdajesz sobie sprawę, drogi czytelniku jaką sytuację i jaką relację mamy wątpliwą przyjemność obserwować. Żeby jednak rozwiać jakiekolwiek resztki wątpliwości, dodam tylko, że wracając do swojego zimnego domu, który jeszcze tak niedawno wydawał jej się przytulnym kawałkiem własnego świata, Aline czasem przyłapywała się na rozglądaniu się za tak dobrze znaną, utęsknioną parą czerwonych oczu. 
   Czy one naprawdę były aż tak piękne? 
  Oh, nie opowiadaj głupstw! Przecież do tego właśnie służyły, a ty ze wszystkich kobiet poznałaś się na nich najlepiej. 
   Można było w nich utonąć...
   I ty chyba naprawdę mogłaś. Kiedyś.
    Gdybym tylko zechciała dodać tej sytuacji jeszcze większego dramatyzmu, napisałabym jak to snując się drogą powrotną z gospody, Aline poczuła pierwsze kropelki wody, pojedynczo spadające na jej ramiona i włosy, zsuwające się ospale z jej prostej grzywki na czoło. A ponieważ kobieta byłaby zbyt zajęta swoimi myślami, nawet nie spostrzegłaby, kiedy ten niewinny deszcz zmienił się w nieznośną ulewę. Tak się jednak nie stało. A szkoda. Silny deszcz tworzy wręcz idealne okazje do przeżywania tęsknoty, prawda? Gdyby tylko te wywody potrzebowały jeszcze więcej dramatyzmu... Ale to po prostu był wiatr. Mocny, rwący, kłujący w oczy wiatr i nic więcej.
  Oh, I jeszcze ta twoja duma! Skaranie boskie! Nigdy nie potrzebowałaś niczyjej pomocy, a sprawiałaś wrażenia wiecznie zajętej. Mól książkowy z głową w chmurach… tak o tobie myślałam przez cały ten czas. Ale powinnam była się domyśleć, że ty od zawsze kochałaś magię, tak, jak twoi przodkowie od zawsze chcieli, byś kochała drzewa. Wydaje mi się, że… wydaje mi się, ach! I za jakie grzechy masz czelność siedzieć w mojej głowie? 
       Aline nawet nie pamiętała, kiedy usiadła na schodkach przy jednym z niewielkich sklepów, z rodzaju tych, które hurtowo stały przyklejone do siebie i wyglądały tak identycznie, że w dalszym ciągu nie potrafiła ich wszystkich rozróżnić bez zerkania przez okno wystawowe. 
 Stopień, na którym usiadła był wilgotny i zimny, co oznacza, że zatrzymywanie się tutaj, w dodatku w tak wietrzny dzień było conajmniej nierozsądne, jednak już wcześniej zdążyliśmy ustalić, że dzisiaj to emocje wywalczyły sobie prawa do podejmowania decyzji życiowych tej konkretnej kobiety. 
 Dziewczyna zacisnęła pięści z frustracji i spuściła wzrok w dół, wpatrując się teraz w swoje, już nieco przemoczone, obuwie. 
 Wydaje mi się, że jedyną rzeczą jaką kiedykolwiek tak naprawdę kochałaś były książki, magia i te twoje przeklęte wiedźmy. 
   Jedną z lekcji dotyczących wspomnień, o której nikt wam nigdy nie powie, a którą i tak zrozumielibyście dopiero w momencie przeżywania jej na własnej skórze był sposób, w jakim nasz umysł potrafi nimi sprytnie manipulować na naszą niekorzyść, w dodatku w momentach, kiedy jest to najmniej potrzebne. Bo bez względu na to, co Aline mogła obecnie myśleć i mówić o swojej Meliorze i nie zważając na to, ile razy zdążyła ją na głos przekląć, jej niewzruszona wyobraźnia postanowiła odtworzyć dla niej jakże dobrze już znany, słodko-gorzki pokaz filmowy. Oh, i z wielką chęcią pokazywała te wspomnienia zupełnie za darmo! Prywatny seans na wielkim ekranie, a środkowe miejsce w górnym rzędzie należało tylko i wyłącznie do niej! 
      Młoda dziewczyna siedziała samotnie na zewnątrz, szczelnie owinięta kocem po sam czubek nosa. Kuliła się z zimna przy drodze, ale mimo to nie chciała wracać do domu, chociaż od ogrzanego pokoju i ulubionego miejsca przy komiku dzieliło ją już tak niewiele. Oczywiście nigdy by tego przed sobą nie przyznała, ale nawet po tych miesiącach czuła we własnym domu obecność elfki. Nawet jeśli Meliora zabrała ze sobą wszystkie swoje rzeczy, razem z kilkoma, które nie należały do niej. Nawet jeśli ten charakterystyczny zapach jaśminu już od dawna przestał nawiedzać jej pokoje. 
  Westchnęła. 
 I pomyśleć, że ty już wtedy niczego nie czułaś. A może tak było od samego początku, a ja jedynie robię sobie nadzieję głupimi tłumaczeniami, że to uzależnienie od magii mi ciebie odebrało.
 Pierwsze zauroczenie, pierwszy pocałunek, pierwsza miłość, pierwszy raz, po raz pierwszy złamane serce, po raz pierwszy przeżyte rozstanie. Jeszcze tak niedawno snuły plany o dalszych podróżach, chociaż teraz Aline wątpiła, czy którakolwiek z opowieści elfki była chociaż częściowo prawdziwa. Ale za każdym razem, kiedy pytała Meliory o więcej, ta tak sprytnie wykręcała się od odpowiedzi słodkimi słówkami. Mówiła, że przy niej każde miejsce było Rajem, a… 
 … a nasz Raj był tam, gdzie byłyśmy we dwie. 
 Ha…
      Aline drgnęła zaskoczona, kiedy poczuła dotyk na ramieniu. Mały, zbłąkany dachowiec trącił ją pyszczkiem, domagając się uwagi nieznajomej. Kobieta uśmiechnęła się odrobinę, bo bezpański kot tak bardzo przypominał jej własnego diablika, którego od lat trzymała w domu, mimo nieustannych narzekań, a nawet gróźb ojca, że nie miną sekundy, kiedy ten chytry przybłęda wyląduje na ulicy. Ale kiedy po sekundach zaczęły mijać minuty, a po nich godziny, te zaś zmieniły się w dni, rozciągające się w tygodnie, dłużące się w lata, kot w dalszym ciągu mieszkał z nimi pod jednym dachem. Cóż, najwyraźniej miłość do tych stworzeń była rzeczą rodzinną. 
 Jedynie ta nasza paskuda się na tobie poznała, wiesz? - Aline nie przestawała głaskać przybłędy po wypiętym grzbiecie. - Czy to dlatego się nie dogadywałyście? Pewnie nie lubiłaś nikogo, kto potrafił się na tobie poznać, a z naszej trójki to stuknięty kociak okazał się mieć najwięcej rozumu. 
   Dopiero w momencie, kiedy dachowiec otarł się o jej dłonie, dziewczyna poczuła bijące od niego ciepło i zdała sobie sprawę z tego jak bardzo marzła do tej pory. 
 Kobieta przestała głaskać przybłędę, a ten od razu ruszył swoją drogą, nie zwracając już większej uwagi na człowieka, do którego wcześniej sam chętnie podszedł zaledwie sekundy temu. Aline uśmiechnęła się smutno, zmęczonym wzrokiem odprowadzając dachowca do momentu, w którym ten zniknął w jednej z ciasnych, przydrożnych alejek. 
 Chyba dlatego właśnie cię polubiłam. - zdała sobie sprawę. - Byłaś jak ten zbłąkany kociak, potrzebujący chwili intensywnej uwagi. Niepozorny dachowiec z ukrytym rodowodem królewskim. Ciekawe, czy pamiętasz dzień, w którym po raz pierwszy się spotkałyśmy? Może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym nie lubiła siebie bardziej, kiedy byłam przy tobie. Albo gdybym przestała sobie wmawiać, że to twoje uzależnienie... cholera, "uzależnienie" psia mać! Chora obsesja! Obsesja na punkci magii! Może gdybym przestała sobie wmawiać, że to ona mi cię odebrała...
   Aline znowu westchnęła, ale tym razem nieco dłużej i jakby głębiej, za co później miała siebie nienawidzieć przez conajmniej kolejne kilka dni, a wypominać sobie przez następne tygodnie. Może gdyby to było normalne zerwanie, dziewczyna skończyłaby swoje wywody nieco innymi myślami. Chociażby solidną i oklepaną uwagą, że chociaż obydwie źle postąpiły, przynajmniej  kiedyś przez jakiś czas potrafiły szczerze wyznawać sobie mił... 
 "Wiesz co, Aline? Może miałyśmy tak skończyć od samego początku? Trzymać drugą osobę w głowie, żyć obok siebie na swój sposób i dawać o sobie znać tylko, kiedy tego potrzebujemy. Przytulać się, gdy zechcemy i używać od czasu do czasu. Droczyć się i być okrutnymi. Czasami. Do póki nie zaczniemy umierać we dwie, być może obok siebie."
  Aline uśmiechnęła się pod kocem.
 Czy w dalszym ciągu myślisz, że jesteś panią swego losu? Że jesteś sprytniejsza od ludzi dookoła? Że jesteśmy ślepi? Ty naprawdę wciąż uważasz, że nikt się na tobie nie pozna, co? 
 Kobieta westchnęła po raz kolejny, niechętnie godząc się w myślach, że najwyraźniej jedynym, co pozostanie jej tego wieczoru będzie nieskończone, samotne wzdychanie. Przymknęła oczy i nieświadomie dotknęła swoich ust, niemalże automatycznie wyobrażając sobie, że palce, które muskają jej dolną wargę są dłuższe i nieco bardziej sine od jej własnych.
 Czy dalej uważasz, że wolno ci się bawić cudzymi sercami? 
 I tak jak bardzo nieświadomy był jej wcześniejszy gest, tak kolejny, który nastąpił zaraz po nim był niczym zimny prysznic, gotowy obudzić każdego z najcięższego koszmaru. Aline zabrała swoją rękę, niemalże odpychając ją od własnej twarzy i przytrzymując ją drugą dłonią. Czuła się beznadziejnie głupio, jak mały dzieciak odbywający poważną rozmowę z rodzicem. Jedną z tych, które uwzględniają komentarze w stylu: “Nie jestem zła, tylko… zawiedziona.”. 
 Oh, ona również była zawiedziona, możecie wierzyć mi na słowo. Najgorsze chyba w tym wszystkim było jednak to, że chociaż minęły miesiące odkąd po raz ostatni mogła bezkarnie wpatrywać się w świecące, czerwienią oczy Meliory, to w dalszym ciągu myśli o tej kobiecie chodziły za nią, niczym jej własny cień. 
   I chociaż Aline nigdy nie zwierzyła się z tego nikomu, to słowa bajarza towarzyszyły jej przez całą drogę powrotną, do momentu aż postawiła stopy przed progiem domu. 
 “Znałem kiedyś pewną elfkę…” 
 Ja również, starcze. 
   Drewniane drzwi skrzypnęły odrobinę, kiedy dziewczyna przekroczyła próg, starając się nie wpuszczać chłodnego powietrza do środka. 
 Ja również.

Song Theme

Relacje z innymi postaciami
      Nie będę tutaj niczego ukrywać, Meliora nie słynie z tworzenia i utrzymywania najlepszych relacji, zarówno tych mniej jak i bardziej formalnych. Mówiąc o nienajlepszych znajomościach nie mam jednak na myśli wrogów, gdyż chyba ostatnią rzeczą, o jaką można tę kobietę oskarżyć byłoby celowe szukanie nieprzyjaciół, chociaż gdyby ktokolwiek poznał się na niej nieco bardziej, z pewnością przestałby żywić do niej jakąkolwiek sympatię. I w tym właśnie tkwi cały problem. Relacje jakie Meliora zwykła tworzyć są po prostu nieszczerze. Jej niezdrowe zafascynowanie magią, a także niepohamowana chęć poznania wszystkich jej zakamarków, nie zważywszy już nawet na to jak stare, niebezpieczne i zwodnicze potrafią być niektóre z nich sprawiła, że kobieta z czasem wykształciła wachlarz paskudnych cech, które zwykły zachęcać do okłamywania i wykorzystywania innych jeśli tylko umożliwi jej to kontynuowanie swoich eksperymentów z czarami i nawet najmniejsze poszerzenie wiedzy. Co ciekawe, elfka zdaje się postrzegać manipulację jako jedno z prostszych i bardziej poręcznych narzędzi, raczej niż jako paskudny gest, zaś sposób w jaki po nią sięga wydaje się tak instynktowny i naturalny, jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, iż po raz kolejny udaje kogoś kim nie jest i tylko po to, by zaspokoić nieprzerwanie rosnącą fascynację. Nawet jeśli Meliora zwykła wykorzystywać wszystko i wszystkich dookoła tylko w sytuacjach, w których w grę wchodzi magia, to kiedy mamy do czynienia z kimś, kto postanowił oprzeć na czarach niemalże całe swoje życie, w efekcie prawie każdy jej gest i słowo można uznać za nieszczere. Dlatego też, nawet jeśli z zewnątrz Meliora wygląda na urokliwego i wiecznie zajętego mola książkowego, który zwykł uprzejmie zbywać przyjaznych nieznajomych ze względu na całkowite poświęcenie się nauce, tak w rzeczywistości kobieta po prostu za rzadko zawraca sobie głowę osobami, od których nie byłaby w stanie niczego wyciągnąć. Czy oznacza to, że ta czarownica w ogóle nie jest zdolna do stworzenia zdrowych relacji? Też nie do końca. W końcu fascynuje ją magia, a w tym także i wszelkie istoty, które potrafią się nią posługiwać i to właśnie z takimi osobami zwykła trzymać się bliżej, a nawet zagadywać z czystej, bezinteresownej ciekawości. To chyba właśnie dlatego elfka jest tak bardzo oddana i lojalna w stosunku do Wolnego Związku Czarownic. I czemu się tutaj dziwić? Nie zważywszy na opinię publiczną dotyczącą tej grupy, Meliora naprawdę traktuje ich jak swoją rodzinę. Może wydać się to nieco sprzeczne z jej charakterem, jednak jeśli w grę wchodzi magia, elfka okazuje się być naprawdę wyrozumiałą i pomocną nauczycielką, zawsze gotową wgłębić nowicjuszy i zainteresowanych w cudowny i niebezpieczny świat czarów. Może gdyby nie jej niezdrowa obsesja, chytrość, zgryźliwość i liczne kaprysy, tak dokładnie chowane pod maską, Meliora miałaby szansę na rozwinięcie kariery naprawdę utalentowanej mentorki. Cóż, można pomarzyć.


Inne
  • Im więcej czasu Meliora zaczęła spędzać w towarzystwie, tym bardziej popularne stało się porównywanie jej do kota, nawet jeśli takie porównania bazują na czysto stereotypowych cechach. Mowa tutaj więc o dziwnych kaprysach kobiety, wrażeniu, że zawsze podąża dokądś tylko sobie znaną drogą, a nawet o jej nawyku zwijania się w kłębek podczas snu. Nic dziwnego, że poniektórzy najzwyczajniej w świecie zaczęli roznosić plotki, jak to rzekomo jedna z członkiń Wolnego Związku Czarownic w wyniku nieudanych eksperymentów przekształciła się w kotołaka lub nieodwracalnie oszpeciła części swojego ciała, do dzisiaj wstydliwie chowając pod płaszczem swój koci ogon. Gdyby tylko wiedzieli, że to właśnie dzięki tym absurdalnym plotkom rozbawiona Meliora zaczęła coraz częściej odwiedzać miasto pod postacią drobnego, czerwonookiego dachowca.  
  • Nawet sama nie jest w stanie powiedzieć czemu, ale elfka już dawno temu nabrała nawyk jadania tylko i wyłącznie w nocy i to zazwyczaj tych typowo śniadaniowych posiłków.
  • Dziwne może się wydawać, że ktoś, kto znajomości magii poświęcił niemal całe swoje życie, nie jest w stanie czarami wyleczyć wady wzroku i pozbyć się drobnej uciążliwości jaką czasem może być noszenie okularów. Być może, gdyby to była zwykła wada wzroku, to elfka faktycznie już dawno zajęłaby się problemem, jednak za jej "wadą" kryje się znacznie gorsza historia, którą kobieta bardzo nie lubi się dzielić.
  • Bardzo lubi tatuaże, oraz wszelkiego rodzaju świecidełka i błyszczące ozdoby, z których sama bardzo często korzysta. Są to nieliczne, widoczne cechy zupełnie niezwiązane z magią, które są w stanie wzbudzić jej zainteresowanie w nieznajomych