Popularne w mieście powiedzonko głosiło, że jeśli ten facet twierdzi, że jest południe, a wokół panują nieprzebite ciemności, należy zacząć martwić się o losy Słońca
Opis
Fortheim widziało wiele cudów. Przez port i ulice codziennie przewijają się dziwactwa, których ludzkość nie potrafiła sobie wyobrazić, dopóki nie zobaczyła ich na własne oczy. Pod żadnym pozorem nie biorę tu pod uwagę nieludzkich mieszkańców miasta - gnomy, krasnoludy, niziołki i tym podobne, pomimo postępowego rozrostu ludzkości, nadal są i będą tu codziennością. Wszystkie na dodatek są na tyle liczne, że przez naukę zostały uznane za osobny gatunek już wieki temu. Ale są na tym świecie istoty nie mogące dostąpić takiego zaszczytu. Wybryki natury, efekty nieudanych (bądź udanych) eksperymentów, ofiary klątw i zaklęć deformacyjnych. W tym kontekście ciężko trafić na dwóch takich samych osobników, bo natura rzadko powiela zupełnie nowy materiał genetyczny, wypadki także nie zwykły się powtarzać, a klątwy nierzadko związane są z winą przeklinanego oraz silnymi emocjami rzucającego. Ci ,,inni" są więc z reguły sami, nie potrafią trafić na podobną do swojej twarz, póki nie spojrzą w lustro. Stawiając stopę na mokrych deskach portu w Fortheimie myślą tylko o tym, jak tu szybko ruszyć dalej...Ale nie Akhme.
Wiele lat temu, nieznany nikomu Noveirczyk, przeskoczywszy z gracją burtę kupieckiego okrętu, zamiast skierować swoje kroki ku wyjściu z miasta, udał się do straży miejskiej w poszukiwaniu pracy. Komendant w życiu nie widział tak nietypowego rekruta...a w każdym razie tak INNEGO od typowych chętnych ,,z ulicy". Po samym wzroście (komendant by spojrzeć mu w oczy musiał unieść lekko głowę), szczupłej sylwetce i wiszącej u pasa kunsztownej szabli rozpoznał w przybyszu noveirskiego szermierza. Mocny akcent jedynie potwierdził jego przypuszczenia. Jednak pochodzenie mężczyzny dziwiło go tutaj najmniej. Zacznijmy może od faktu, że miał...sowi łeb. Najprawdziwszą ptasią głowę, porośniętą białymi piórami zamiast włosów i z dziobem zamiast ust i nosa. Z miejsca widać było, że bladobłękitne oczy zwykły błyszczeć energią i inteligencją, ale wtedy przemawiało przez nie tylko dogłębne zmęczenie. Był doskonale obeznany w z zasadami kultury osobistej, może nawet ZBYT dobrze - zwykłego komendanta powitał głębokim, pozbawionym jakiejkolwiek złośliwości ukłonem. Przy tym geście z odchylonej lekko do tyłu wyprostowanej lewej ręki osunął się płaszcz. Ręka wcale nie była ręką, a skrzydłem. Skarlałym, bo długim niczym normalna ludzka kończyna, ale pokrytym prostymi, śnieżnobiałymi lotkami, przez które i tak sprawiało wrażenie dłuższego od prawej ręki.
Noveirczyk przedstawił się jako Akhme Białe Pióro, nie podając przy tym żadnego nazwiska. Musiał więc albo pochodzić od wędrownych plemion beduinów, albo po prostu nie chciał się nim dzielić. Wyrażał się z równą elokwencją, z jaką powitał skonfundowanego weterana. I, tak jak wspomniane było wcześniej, chciał dołączyć do szeregów straży miejskiej. Komendant nie ukrywał wątpliwości, od razu informując młodego Akhme, że może się tu spotkać z brakiem akceptacji, kpiną, a nawet i otwartą wrogością. Sowa wysłuchała wszystkiego cierpliwie i ponowiła prośbę. Strażnik jedynie westchnął. Cóż było robić? Chce - niech ma.
Gdyby ktoś mu wtedy powiedział, że za 10 lat Białopióry przewyższy go rangą, otwarcie wyśmiałby delikwenta i kazał wracać do pracy.
Podejmując próbę porozmawiania z Noveirczykiem, ludzie często nie wiedzą czego właściwie się po nim spodziewać. Sam niecodzienny wygląd zwykł budzić onieśmielenie, chociaż trzeba przyznać, że dzisiaj nie robi już takiej sensacji. Wszyscy w mieście wydają się znać Akhme, nawet jeśli ten nie zamienił z nimi słowa, więc jego twarz i skrzydło przechodzą jakby niezauważone. Mężczyzna przestał roztaczać wokół siebie aurę niezdrowej wręcz ciekawości - teraz wyprostowana, dumna postawa i hipnotyzujące spojrzenie błękitnych oczu wzbudzają jedynie respekt. Nosząc sławę jednego z najlepszych nauczycieli szermierki w Fortheimie, Białe Pióro postarał się, by choć wyglądał na takowego. Jego wąski mundur oraz luźne spodnie uszyte został na noveirską modłę, barwy natomiast - ciemna czerwień i złote zdobienia - nawiązują do kolorów służby królewskiej Fortheimu, do której, po prawdzie, Sowa dalej należy. Nieodłącznym dźwiękiem towarzyszącym Akhme jest charakterystyczny szelest długich pasm zakrywającego opierzoną kończynę płaszcza, krojem również przypominającego skrzydło. Głowę szermierza okrywa luźny kaptur, również nawiązujący do noveirskich beduinów.
Widząc kogoś takiego i wiedząc, że to człowiek przywykły do pokazywania się w bogatym towarzystwie, ciężko odgadnąć jak powinno się rozpocząć rozmowę. Ku zdziwieniu wielu, Akhme doskonale zdaje sobie sprawę z wahania rozmówcy i zwykł rozpoczynać dialog sam, starając się rozładować niepotrzebnie napiętą atmosferę. Surowy nauczyciel okazuje się być z natury pogodną i towarzyską osobą, wydającą się nie pasować do przyjętej reputacji. Cóż, może nie emanuje radością, ani nie śmieje się na głos - jego pojęcie terminu ,,człowiek pogodny" przedstawia się zgoła łagodniej i spokojniej. Ton głosu podnosi chyba jedynie w szkółce szermierczej, przez resztę czasu raczej rzadko to robi. Jego nastrój wydaje się posiadać jedynie dwa tory: stonowaną wesołość i kamienną powagę. W obu przypadkach do rozmów z nim bez wątpienia wplecie się jakaś słowna potyczka, jakby pojedynkowanie się na miecze Białopióremu nie wystarczało. Ciężko rozróżnić, kiedy mężczyzna żartuje, a kiedy mówi coś śmiertelnie poważnie, bo nie zna się ani na żartach, ani na odpowiednim intonowaniu wypowiedzi. Do tego śmieje się rzadko, z reguły tłumiąc rozbawienie sowią imitacją uśmiechu. Często po prostu nie rozumie dowcipu, z uniesioną złotą brwią obserwując ocierających łezki towarzyszy, ale rzadko prosi o wytłumaczenie, nie chcąc robić z siebie idioty. Poczucie humoru może mieć słabe, za to, wzorem nauczyciela idealnego, do perfekcji opanował sarkazm. Poddenerwowany Akhme nie okazuje wiele emocji, za to złośliwościami sypie jak z rękawa, odreagowując słowem zamiast czynem. Gdyby postępował inaczej, mógłby narobić niepotrzebnych szkód, a tego w żadnym wypadku nie chce.
Jak to sowa, Białe Pióro przejawia słabość do nocnych wypadów, gdy połowa miasta pogrążona jest we śnie, jedna trzecia dopiero zaczyna o tym myśleć, a jedna szósta dopiero zaczęła zabawę. Co dziwne, mężczyzna nigdy nie przejawia oznak senności, chociaż wszyscy wiedzą, że całe dnie spędza wykonując swoje obowiązki i rozglądając się po mieście. Zapytany o to, co robi przez noc, bez zastanowienia odpowie, że robi to, przed czym nocą człowiek z reguły ucieka - rozmyśla.
Akhme usprawniony jest zarówno fizycznie, jak i intelektualnie - lata w Fortheimie poświęcał na pracę w straży i naukę, dopracowując na równi umysł z ciałem. Jest dobrze oczytany i ma zacięcie niespełnionego aktora, objawiające się słabością do sztuk teatralnych oraz improwizowanymi występami, nierzadko z byle powodu. Często mężczyzna wierszem zapowiada wstęp do kolejnego słownego pojedynku, oczywiście nigdy nie informując nikogo o tym wprost. Jednak wszyscy znający Akhme nieco bliżej z łatwością rozpoznają nietypowy dla spokojnego szermierza zbójecki błysk w oku, oznaczający, że Sowa właśnie bawi się twoim kosztem, podżegając do dyskusji. Sprawdzanie ludzi poprzez udawaną dysputę można uznać za nieoficjalne hobby Białopiórego, najwyraźniej dogłębnie przekonanego, iż nie może zawierać znajomości z ,,personami nie umiejącymi zwalczyć mentalnego nacisku".
Słowo ,,pojedynek" to nawet nie druga, a pierwsza natura Akhme. Walka - zarówno słowna jak i faktyczna - nie jest bezmyślną metodą odreagowywania ani sportem, a sztuką. Ucząc się u niego szermierki, na pewno niejeden raz usłyszysz nawiązanie do kroków tanecznych i aktorstwa. W prawdziwej, czystej i pozbawionej bitewnego chaosu formie pojedynku, gdzie jesteś tylko ty i twój przeciwnik, liczy się każdy ruch. Dokładnie każdy. Białe Pióro nie da ci do ręki nawet drewnianego miecza, dopóki nie upewni się, że kontrolujesz swój oddech, nie okazujesz żadnych tików nerwowych zapowiadających następny krok, twoje palce spokojnie spoczywają na rękojeści, a uniesioną rękę trzymasz pewny siebie. To wszystko może brzmieć, jakby mężczyzna robił z igły widły, ale nabiera sensu, jeśli przyjdzie ci zobaczyć samego mistrza w akcji. Jednosieczna szabla w starciu z typowym fortheimskim półtoraręcznym mieczem, wydaje się jakby nie pasować do całego obrazka. Dodatkowo Akhme nie może przerzucać jej z jednej ręki do drugiej, przez brak dłoni u lewej ręki. Mimo tych, wydawałoby się, oczywistych słabości, Białopióry przecież jakoś musiał zasłużyć na swój tytuł...
I faktycznie, zasłużył. Wprawiony wojownik bez trudu dostrzeże, iż każdy, absolutnie każdy ruch Noveirczyka jest dokładnie przemyślany. Większość pochwaliłaby w tym oszczędność energii, nie tracenie czasu na zbędne posunięcia, ale taktyka mężczyzny w czerwonym płaszczu sięga głębiej. Krok w bok, oddech przed zamachem, zdenerwowane mrugnięcie - wszystko może niepotrzebnie ostrzec przeciwnika. Akhme świadomy tego wszystkiego potrafi nie tylko ukryć własne intencje, ale i przewidzieć następny ruch osoby naprzeciwko niego. Nigdy nie zaczyna agresywnie, poświęca trochę czasu na odczytanie taktyki, poznanie swojego przeciwnika. Dla Białopiórego dopiero wtedy zaczyna się prawdziwy pojedynek, a to co było wcześniej stanowiło jedynie prolog. Trzeba jednak przyznać, że w większości przypadków jest dłuższy, niż faktyczna powieść. Akhme porusza się z niesamowitą szybkością, stawiając lekko stopy i wykonując sporo piruetów w towarzystwie szelestu piór oraz płaszcza. Rzadko trafia na kogoś, kogo nie potrafi rozbroić w mniej niż dziesięć minut. W kwestii poświęcanego czasu rozpoznaje trzy rodzaje walk: poważny pojedynek, naukę i nauczkę. Sortując tą trójkę długością, nauka zawsze trwa najdłużej, bo wymaga powtórzeń
Co ciekawe, podczas każdej walki noveirski szermierz stara się nie tracić kontaktu wzrokowego z przeciwnikiem. Z samych oczu da się wyczytać wiele intencji, ale do tego dochodzi także jeszcze jeden zabawny fakt: lodowato błękitne spojrzenie najwyraźniej dekoncentruje ludzi...i wprowadza ich w zakłopotanie. Mogę was zapewnić, że to jedyna ,,brudna sztuczka" jakiej sięga.
Song Theme
Relacje z innymi postaciami
Jak wspominałam, Akhme mimo pozorów jest raczej towarzyską osobą, raczej nie gadającą z lustrem. Z imienia wydaje się znać pół miasta, a jeszcze większa część mieszkańców zna jego. I ma przyjaciół, nawet całkiem sporo. W większości to jego byli uczniowie, obecnie strażnicy, czy inni żołdacy. Jego kilku wzorowych pupili obecnie służy w samej Gwardii Królewskiej, jednak z nimi jakoś zatracił kontakt - czas wolny dla pogadania ze swoim ukochanym dręczycielem łatwiej znajdują członkowie niższych rangą służb miasta. Chociaż jest wyjątek, który zatarł się w jego pamięci długą bruzdą i po dzień dzisiejszy z własnej woli lubi zamienić kilka słów (żeby nie powiedzieć ,,wykłócać", bo to opisuje ich typową konwersację raczej połowicznie) ze swoim byłym nauczycielem. Jakby na dobitkę, Philip jest jedynym Łowcą Czarownic jakiego szkolił. Jakiego chyba jakikolwiek nauczyciel szermierki w Fortheimie szkolił. Chłopak, umyślnie czy nie, najwyraźniej nie chciał dać się zapomnieć w żadnym stopniu.Co do wrogów, Białopióry nie uznaje istnienia takiego słowa. Dla niego są wyłącznie przeciwnicy, a przeciwnika nie można nienawidzić tylko dlatego, że chce cię pokonać. Ty też tego przecież chcesz.
A miłość...to sprawa raczej niezbyt wielkiej wagi. Ani on nie patrzy za kobietami, ani kobiety nie oglądają się za nim. Ale nie da się ukryć, że jego uprzejme zachowanie czasem nieumyślnie może wyglądać na próbę przypodobania się towarzyszącej damie. Już kilka dało się tak zwieść, a niektóre rozciągnęły swoje uwodzicielskie ego przekonane, że najwyraźniej nawet nieludzie nie umieją się im oprzeć. Oczywiście czar pryskał, gdy tylko dostrzegały, że mężczyzn traktuje nie gorzej.
Inne
- Boi się wody. Nie panicznie. Po prostu do niej nie wchodzi jeśli nie musi.- Zaadoptował przed kilkoma laty białą myszofretkę. Jakby sam fakt czego mutacją była nie wystarczał, jest jeszcze albinosem. Sam nie miał zielonego pojęcia, że coś takiego może istnieć. W każdym razie, Wąsik jest niezastąpionym asystentem Akhme, niemal stale obecnym na ramieniu szermierza. Nie odstępuje go na krok dopóki nie musi. Wykazuje inteligencję wyższą od psa, co jakiegoś naukowca pewnie by zafascynowało. Białopióry jednak zazdrośnie pilnuje swojego zwierzątka, a maluch równie zazdrośnie pilnuje swojego właściciela, zamiatając mysim ogonkiem i drgając sporymi uszami.
- Mężczyzna poza typowym ptasim skrzydłom szelestem, roztacza wokół siebie charakterystyczny zapach piór, silniejszy jeśli przyjdzie mu przemoknąć na deszczu. Dla jednych może wydać się z początku przeszkadzający, są też tacy, którzy go nawet lubią. Nikt oczywiście na głos tej sprawy nie porusza - gadanie z Akhme...gadanie z KIMKOLWIEK o tym jak pachnie jest co najmniej dziwne.
- Ma kilka typowo sowich cech, poza samym wyglądem. Zdarza mu się gwałtownie obrócić głowę w stronę niespodziewanego dźwięku (czasem nawet blisko o 180 stopni, co jest tym bardziej dziwne) i w mgnieniu oka z powrotem na rozmówcę, jakby nic się nie wydarzyło, a czasem nieco zbyt długo utkwi wzrok w siedzącej w kącie myszy. Przez dziób, zdarza mu się czasem nieco gwizdać przy wypowiadaniu ,,świszczących" głosek.
- Białe Pióro nadal wydaje się zapominać, że nie posiada lewej ręki, czego niejako się wstydzi. Gdy przypadkiem sięgnie po coś skrzydłem zamiast prawą dłonią, wzdycha z rzadko spotykaną w jego głosie irytacją i szybko się poprawia. Czasem jednak nie ma takiej potrzeby, zwłaszcza jeśli skrzydło okazuje się pomocniejsze niż ludzka ręka - spróbuj osłonić nią coś przed deszczem, lub odwrócić czyjąś uwagę machając bezsensownie palcami. Na dodatek skrzydło okazuje się lepiej pomagać w utrzymaniu równowagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz