Ekaterina wpatrzyła się w dwa posilające się ptaki i przekrzywiła lekko
głowę. Była niemal pewna, że zarówno kruki jak i Rauer lada chwila
usłyszą odgłos pracujących na pełnych obrotach trybików przeskakujących w
jej głowie. Przede wszystkim zastanawiała się nad tym jakim prawem
Huginn z Muninnem mogą wiedzieć o wszystkim w mieście, skoro są tylko
dwójką kruków i poza tym, że wyglądali nieco mniej ptasio niż powinni
raczej się nie wyróżniali. Chociaż co ona mogła o tym wszystkim
wiedzieć. Szeroko zakrojona magia nigdy specjalnie jej nie interesowała,
a rozmawiające ze sobą Myśl i Pamięć z całą pewnością mogły nosić
etykietkę istot magicznych. Były więc daleko poza kwalifikacjami Katy.
- Skoro wiecie o wszystkim o czym warto wiedzieć w tym mieście... -
zaczęła ostrożnie, z wyjątkową dokładnością dobierając kolejne słowa -
Dlaczego nie współpracujecie ze strażą? Wielu przestępstw dałoby się
uniknąć dzięki takiej współpracy.
Jeden z ptaków przerwał pochłanianie swojego podarunku i zerknął na nią
jednym okiem. Ekaterinie przez chwilę mignął słabo widoczny odcień
ciemnej czerwieni, gdy światło padło na kruka pod odpowiednim kątem. Nie
miała jednak pewności czy aby jej się to nie przywidziało, więc
zdecydowała się nie przypisywać tej cechy dziwnemu krukowi, dopóki nie
zyska co do niej absolutnej pewności.
- Nie lubimy mieszać się w nie nasze sprawy - stwierdził od niechcenia.
- Śmiertelnicy sami powinni rozwiązywać swoje problemy - dodał drugi, tym samym sugerującym oczywistość odpowiedzi tonem.
- Ale... - zaczęła Kata. Urwała jednak uświadomiwszy sobie, że nie ma
na podorędziu żadnego sensownego argumentu i zmarszczyła brwi
skonsternowana. - Nie rozumiem tego waszego sposobu bycia. - przyznała w
końcu ze zrezygnowanym westchnięciem.
Na wargach Rauera zatańczył rozbawiony uśmieszek. Znał Ekaterinę na
tyle, żeby spodziewać się podobnego przebiegu rozmowy. Centaurzyca każdą
nowo zdobytą wiedzę w miarę możliwości przekładała na przydatność w
swojej pracy. Rauer pokusił się kiedyś nawet o stwierdzenie, iż stanowi
to jej ulubione hobby zaraz po łapaniu wszelkiej maści bandziorów, a ona
nie zaprzeczyła jednoznacznie, więc uznał to za jasny znak, że nie
pomylił się w ocenie. Ekaterina i jej służba były ze sobą nierozerwalnie
złączone w ten niezwykle fascynujący sposób, gdzie człowiek nie ma
pewności jak daleko posunie się obserwowany w obronie własnego celu
życia. A Rauer nie miał ochoty sprawdzać na ile sposobów można człowieka
skrzywdzić naginatą.
Kata w tym czasie zdążyła wypytać Huginna i Muninna o inne nurtujące ją
pytania. Jej mina świadczyła o tym, że ani na jedno z nich nie
otrzymała w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi. Przeczesała palcami
blond włosy i założyła kilka luźniejszych pasemek za uszy. Na twarzy
miała wymalowane coś, co bardzo blisko graniczyło ze zmartwieniem.
- Powinniśmy wracać do pracy - zakomunikował któryś z ostatnich
przechodzących w pobliżu strażników. Cały budynek został gruntownie
przeszukany, zbadany i zabezpieczony. Nie było już powodów dłużej w nim
tkwić.
Ekaterina
w odpowiedzi machnęła strażnikowi ręką na znak, że przyjęła polecenie
do wiadomości. Przestąpiła z kopyta na kopyto, zerkając to w stronę
wyjścia, to znów na kruki. Nie chciała ich zostawić, bo podświadomie
rozumiała, że ich drogi najpewniej jeszcze długo się przetną. Nie miała
gwarancji czy Cisi Obserwatorzy w ogóle zechcą po raz kolejny ją
odnaleźć.
Powinnam sobie darować,
uznała niechętnie, w końcu podejmując decyzję. Niestety konieczność
rzadko szła w parze z jej stylem działania. Ekaterina jak jedna z
niewielu rozumiała aż nazbyt dobrze, że ścisłe przestrzeganie
regulaminów ogranicza bardziej niż cokolwiek innego. Cała jej legendarna
skuteczność oparta była przede wszystkim na umiejętnym naginaniu
wszystkich świętych zasad służby miastu. Nie zaszłaby tak daleko, gdyby
polegała wyłącznie na zdrowym rozsądku służbistki.
- Macie moje najszczersze podziękowania. Straż wam tego nie zapomni -
oznajmiła nieco zbyt oficjalnie i odchrząknęła dyskretnie dla poprawy
tonu głosu - Rauer, zbieraj się.
Rauer dotychczas oparty o parapet, odepchnął się od niego i stanął
prosto. Na jego ustach igrał na wpół litościwy, rozbawiony uśmieszek
skierowany do nikogo innego jak centaurzycy. Młodszego stażem strażnika
jej postawa musiała ogromnie bawić. Ekaterina zawsze sprawiała wrażenie
jakby... innej. Myślała inaczej niż rodowici Fortheimczycy, zachowywała
się inaczej, a nawet mówiła w sposób, którego nie dało się dopasować do
żadnej z dzielnic miasta. Nieważne jak bardzo by się nie starała i tak
była kimś obcym. Miała świeże i skrajnie nieoczywiste spojrzenie na
wiele spraw, ale też nie wyłapywała niektórych oczywistych dla
wszystkich sensów. Rola Cichych była tego doskonałym przykładem.
- Centaura woła obowiązek. - zakrakał Muninn. Swoje słowa kierował
jednak bardziej do swojego opierzonego kompana niż do dwójki strażników.
Po drożdżówce nie został nawet najmniejszy ślad.
- A to zupełnie do nich niepodobne - zgodził się z nim Huginn.
- Skąd wy możecie to wiedzieć? - Kata uniosła brwi w geście zaskoczenia.
- Bo oni wiedzą wszystko - odparł Rauer z coraz bardziej oczywistym
rozbawieniem wbrew woli wykrzywiającym mu wargi w niestosownie szerokim
uśmiechu.
- To niemożliwe - zaprzeczyła centaurzyca, kręcąc głową dla wzmocnienia swoich słów. - Nikt nie może wiedzieć wszystkiego.
- Mało jeszcze widziałaś - rzucił Myśl w odpowiedzi.
- Podczas, gdy masz większe zmartwienia na głowie. - przypomniał drugi kruk.
Tym razem to Rauer nieco się zdziwił. Ekaterina uśmiechnęła się,
będąc niezmiernie dumną z siebie - przynajmniej w tej kwestii się nie
pogubiła.
- Chodzi o ten dok. Jeśli to nie złodzieje zastawili pułapkę, ktoś inny musiał to zrobić.
- Dokładnie - potwierdził Huginn i najzwyczajniej w świecie przygładził
dziobem pióra na piersi, sprawiając, że zabłyszczały przyjemną dla oka
aksamitną czernią.
- Odpuść sobie, Kata... - westchnął Rauer,
posyłając ptakom spojrzenie mówiące: ,,I coście najlepszego zrobili?" -
Odpowiednie organy zajmą się śledztwem. Nie musisz robić wszystkiego
sama...
Ale Ekaterina niezbyt dokładnie słuchała jego tyrady.
Rauer mógł sobie mówić co i ile chciał. Nie był jej przełożonym, a
jedynie człowiekiem nieco niższym w hierarchii, wobec czego byli sobie
niemal równi (co prawda jedynie w sensie przenośnym, patrząc na wysokość
końskiego kłębu). Nie musiała go słuchać, ani traktować jego sugestii
nazbyt poważnie. Miała swój własny rozum i była zupełnie pewna, że
potrafi zrobić z niego właściwy użytek, a pozytywnie rozwiązana sprawa z
tajemniczym składem prochu była jedynie przyjemnym skutkiem ubocznym.
- W ogóle mnie nie słuchasz! - zarzucił jej w końcu, gdy z zamyśloną
miną ruszyła w stronę, gdzie jeszcze do niedawna stały beczki z prochem.
Huginn poderwał się z parapetu i przeciął szerokość hangaru, by
przysiąść na jednej z porzuconych wewnątrz zbutwiałych skrzynek. Muninn
dołączył do niego chwilę później.
- Słyszę każde twoje
słowo - rzuciła w końcu, posyłając Rauerowi krótkie spojrzenie przez
ramię, a potem na powrót skupiła się na badaniu okolicy. Musiało być
coś, co przegapiła. Nawet jeśli nie w środku, to na zewnątrz, ale gdzieś
jakiś ślad zostać przecież musiał. Z doświadczenia wiedziała, że nikt
nie popełnia zbrodni doskonałych, a każdy plan musiał mieć jakieś luki.
Dotychczas Fortheim nie gościł żadnego niemożliwego do złapania
przestępcy i stan ten miał utrzymać się jeszcze długo. Tak długo jak
Ekaterina stała na straży nie było mowy, by w mieście działo się gorzej
niż powinno.
- Może i słyszysz, ale na pewno nie słuchasz. - oznajmił cierpko Rauer.
- Niewielka różnica... - Kata przytupnęła mocniej niż było to
konieczne. Zupełnie nie pasowało to do obojętnego tonu jej głosu, a mimo
wszystko po okolicy rozniosło się satysfakcjonujące, głuche łupnięcie
kopyta w drewno. Dźwięk o tyle interesujący, że zasypana trocinami
podłoga doku powinna być wyłożona kamieniem.
Rauer jęknął
błagalnie i złożył dłonie jak do modlitwy, gdy Ekaterina posłała mu
triumfujące spojrzenie. Jeżeli faktycznie udało jej się namierzyć klapę w
podłodze oznaczało to ni mniej, ni więcej, że musiałby tam zejść i
bardzo dokładnie się rozejrzeć. Centaurzyca stanowczo nie przepadała za
drabinami, a te z identyczną niechęcią utrudniały jej życie.
Paradoksalnie właśnie w obliczu takiej przeszkody była zupełnie bezradna
i zmuszona korzystać z pomocy dwunogów, co zdawało się ani trochę jej
nie drażnić.
- Uśmiechnij się. Wyobraź sobie ile zyskasz na
odkryciu tej tajemnicy - zachęciła go pogodnie, uprzątając zalegające
wszędzie wióry aż w końcu odsłoniła całą powierzchnię sprytnie
zakamuflowanych drzwi. Kto szukałby przejścia pod ogromną stertą beczek i
stertą trocin? Wydawało się to być kryjówką idealną. Prawdopodobnie
strażnicy nigdy nie odkryliby tajnego przejścia, gdyby nie interwencja
Myśli i Pamięci. Kruki po raz kolejny okazały się być nieopisanie
pomocną dwójką.
Rauer zmarszczył sceptycznie brwi, poprawił
jeden z naramienników i sprawdził czy średniej długości miecz -
standardowa broń oddelegowanej do sprawdzenia doku grupy - nie blokuje
się przy próbach jego wyciągnięcia. Nie był zachwycony samotną wycieczką w podziemia, a Kata to rozumiała. Nie mogła mu jednak ułatwić
zadania. W końcu mężczyzna zdecydował się podejść bliżej i zaczekał aż
Ekaterina podniesie ciężką klapę w podłodze. Centaurzyca dawno temu
udowodniła, że niewielu mężczyzn dorównuje jej siłą, więc nigdy nikomu
nie przyszło do głowy, by sugerować jej wyręczenie w wysiłku fizycznym.
Takie propozycje padały jedynie wówczas, gdy ktoś chciał ją zdenerwować.
- Droga wolna - stwierdziła do wtóru upadającej ciężko drewnianej
konstrukcji. Ściany doku jakby zadrżały od hałasu, a z górnego piętra na
ich głowy posypały się drewniane wióry. - Nie zabaw tam za długo.
- A żeby cię pchły oblazły... - mruknął Rauer, gramoląc się po drabinie w dół.
Ekaterina odprowadziła go spojrzeniem aż w końcu strażnik zniknął jej z
oczu. Machnęła ręką na kruki, zachęcając je do opuszczenia razem z nią
doku. Ściany z ledwością podtrzymywały ostały się w całości, względnie
solidny sufit i niebezpiecznie było przebywać wewnątrz zbyt długo.
Budynek doku nadawał się wyłącznie do rozbiórki. Zwłaszcza, że znaczna
jego część mogłaby zostać bez trudu zalana, gdyby w którymś momencie nie
wytrzymały wrota oddzielające wnętrze doku od morza. Co prawda nikomu
raczej nie przychodziło do głowy, by schodzić do wnętrza przeznaczonego
dla łodzi suchego basenu, ale i tak łatwo było o głupi wypadek.
- Twój kolega jest w niebezpieczeństwie - stwierdził w końcu jeden z
kruków. Razem z Ekateriną i swoim nieodłącznym towarzyszem czekali
niedaleko drzwi wejściowych na powrót Rauera. Kata nie potrafiła
odwrócić wzorku od budynku, usilnie coś analizując.
- Jest doświadczony... Poradzi sobie - zapewniła.
- Ale z naturą jeszcze nikt nie wygrał. - odparł Pamięć.
- Dlaczego Rauer miałby się z nią mierzyć...?
Pytanie to zawisło na chwilę w powietrzu, równolegle do jęku
drewnianych podpór podtrzymujących dach. Ekaterina zamarła w bezruchu,
natychmiast koncentrując całą uwagę na górnej części budowli. Otworzyła
szeroko oczy i zastrzygła długimi uszami, wyłapując coraz więcej
protestów konstrukcji.
- Odsuńcie się od doku! - krzyknęła,
momentalnie zrywając się do galopu w stronę swoich towarzyszy. Strażnicy
nie zadawali zbędnych pytań. Ekaterina kazała im uciekać, więc wszyscy
rzucili się do ucieczki. Nie alarmowałaby ich, gdyby nie miała dobrego
powodu.
Budynek w tym czasie zdążył zakołysać się
niebezpiecznie w posadach. Trzasnęły podtrzymujące strop belki, a ściany
zapadły się do środka jakby ktoś zniszczył domek z kart. Nad okolicę
wystrzeliła chmura pyłu i trocin. Tylko jedna ściana pozostała na swoim
miejscu, a i ona niebezpiecznie się przechyliła ku środkowi. Dok
przeszedł do historii na oczach skulonych pod fasadami portowych
sklepików strażników. Także i Katy, która z mocno bijącym sercem myślała
tylko o jednej rzeczy.
- Są wszyscy? - spytał ktoś.
Pokręciła przecząco głową.
- Rauer został. - odpowiedziała cicho.
- Rauer?! Gdzie?!
Wskazała palcem na ruiny doku. Kilku strażników zaklęło głośno, od razu spisując swojego towarzysza na straty. Może przeżył? Może nic mu nie jest? Nie
wiedziała czy może pozwolić sobie na taki optymizm. Była jednak pewna,
że znajdzie sposób, by dostać się pod dok. Musiała pomóc Rauerowi, jeśli
żył lub wydostać stamtąd jego ciało, gdyby mu się nie poszczęściło.
Dopiero wtedy będzie mogła odszukać tych, którzy zastawili pułapkę. I
wszyscy oni słono zapłacą.
Kruki? Piękne to może i nie jest, ale za to powiało dramatyzmem!