piątek, 17 listopada 2017

Od Ekateriny (CD Huginna i Muninna) - Ruiny

     Ekaterina wpatrzyła się w dwa posilające się ptaki i przekrzywiła lekko głowę. Była niemal pewna, że zarówno kruki jak i Rauer lada chwila usłyszą odgłos pracujących na pełnych obrotach trybików przeskakujących w jej głowie. Przede wszystkim zastanawiała się nad tym jakim prawem Huginn z Muninnem mogą wiedzieć o wszystkim w mieście, skoro są tylko dwójką kruków i poza tym, że wyglądali nieco mniej ptasio niż powinni raczej się nie wyróżniali. Chociaż co ona mogła o tym wszystkim wiedzieć. Szeroko zakrojona magia nigdy specjalnie jej nie interesowała, a rozmawiające ze sobą Myśl i Pamięć z całą pewnością mogły nosić etykietkę istot magicznych. Były więc daleko poza kwalifikacjami Katy.
     - Skoro wiecie o wszystkim o czym warto wiedzieć w tym mieście... - zaczęła ostrożnie, z wyjątkową dokładnością dobierając kolejne słowa - Dlaczego nie współpracujecie ze strażą? Wielu przestępstw dałoby się uniknąć dzięki takiej współpracy.
     Jeden z ptaków przerwał pochłanianie swojego podarunku i zerknął na nią jednym okiem. Ekaterinie przez chwilę mignął słabo widoczny odcień ciemnej czerwieni, gdy światło padło na kruka pod odpowiednim kątem. Nie miała jednak pewności czy aby jej się to nie przywidziało, więc zdecydowała się nie przypisywać tej cechy dziwnemu krukowi, dopóki nie zyska co do niej absolutnej pewności.
     - Nie lubimy mieszać się w nie nasze sprawy - stwierdził od niechcenia. 
   - Śmiertelnicy sami powinni rozwiązywać swoje problemy - dodał drugi, tym samym sugerującym oczywistość odpowiedzi tonem.
     - Ale... - zaczęła Kata. Urwała jednak uświadomiwszy sobie, że nie ma na podorędziu żadnego sensownego argumentu i zmarszczyła brwi skonsternowana. - Nie rozumiem tego waszego sposobu bycia. - przyznała w końcu ze zrezygnowanym westchnięciem.
     Na wargach Rauera zatańczył rozbawiony uśmieszek. Znał Ekaterinę na tyle, żeby spodziewać się podobnego przebiegu rozmowy. Centaurzyca każdą nowo zdobytą wiedzę w miarę możliwości przekładała na przydatność w swojej pracy. Rauer pokusił się kiedyś nawet o stwierdzenie, iż stanowi to jej ulubione hobby zaraz po łapaniu wszelkiej maści bandziorów, a ona nie zaprzeczyła jednoznacznie, więc uznał to za jasny znak, że nie pomylił się w ocenie. Ekaterina i jej służba były ze sobą nierozerwalnie złączone w ten niezwykle fascynujący sposób, gdzie człowiek nie ma pewności jak daleko posunie się obserwowany w obronie własnego celu życia. A Rauer nie miał ochoty sprawdzać na ile sposobów można człowieka skrzywdzić naginatą.
     Kata w tym czasie zdążyła wypytać Huginna i Muninna o inne nurtujące ją pytania. Jej mina świadczyła o tym, że ani na jedno z nich nie otrzymała w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi. Przeczesała palcami blond włosy i założyła kilka luźniejszych pasemek za uszy. Na twarzy miała wymalowane coś, co bardzo blisko graniczyło ze zmartwieniem.
     - Powinniśmy wracać do pracy - zakomunikował któryś z ostatnich przechodzących w pobliżu strażników. Cały budynek został gruntownie przeszukany, zbadany i zabezpieczony. Nie było już powodów dłużej w nim tkwić.
     Ekaterina w odpowiedzi machnęła strażnikowi ręką na znak, że przyjęła polecenie do wiadomości. Przestąpiła z kopyta na kopyto, zerkając to w stronę wyjścia, to znów na kruki. Nie chciała ich zostawić, bo podświadomie rozumiała, że ich drogi najpewniej jeszcze długo się przetną. Nie miała gwarancji czy Cisi Obserwatorzy w ogóle zechcą po raz kolejny ją odnaleźć.
          Powinnam sobie darować, uznała niechętnie, w końcu podejmując decyzję. Niestety konieczność rzadko szła w parze z jej stylem działania. Ekaterina jak jedna z niewielu rozumiała aż nazbyt dobrze, że ścisłe przestrzeganie regulaminów ogranicza bardziej niż cokolwiek innego. Cała jej legendarna skuteczność oparta była przede wszystkim na umiejętnym naginaniu wszystkich świętych zasad służby miastu. Nie zaszłaby tak daleko, gdyby polegała wyłącznie na zdrowym rozsądku służbistki.
     - Macie moje najszczersze podziękowania. Straż wam tego nie zapomni - oznajmiła nieco zbyt oficjalnie i odchrząknęła dyskretnie dla poprawy tonu głosu - Rauer, zbieraj się.
     Rauer dotychczas oparty o parapet, odepchnął się od niego i stanął prosto. Na jego ustach igrał na wpół litościwy, rozbawiony uśmieszek skierowany do nikogo innego jak centaurzycy. Młodszego stażem strażnika jej postawa musiała ogromnie bawić. Ekaterina zawsze sprawiała wrażenie jakby... innej. Myślała inaczej niż rodowici Fortheimczycy, zachowywała się inaczej, a nawet mówiła w sposób, którego nie dało się dopasować do żadnej z dzielnic miasta. Nieważne jak bardzo by się nie starała i tak była kimś obcym. Miała świeże i skrajnie nieoczywiste spojrzenie na wiele spraw, ale też nie wyłapywała niektórych oczywistych dla wszystkich sensów. Rola Cichych była tego doskonałym przykładem.
     - Centaura woła obowiązek. - zakrakał Muninn. Swoje słowa kierował jednak bardziej do swojego opierzonego kompana niż do dwójki strażników. Po drożdżówce nie został nawet najmniejszy ślad.
     - A to zupełnie do nich niepodobne - zgodził się z nim Huginn.
     - Skąd wy możecie to wiedzieć? - Kata uniosła brwi w geście zaskoczenia.
    - Bo oni wiedzą wszystko - odparł Rauer z coraz bardziej oczywistym rozbawieniem wbrew woli wykrzywiającym mu wargi w niestosownie szerokim uśmiechu.
     - To niemożliwe - zaprzeczyła centaurzyca, kręcąc głową dla wzmocnienia swoich słów. - Nikt nie może wiedzieć wszystkiego.
     - Mało jeszcze widziałaś - rzucił Myśl w odpowiedzi.
     - Podczas, gdy masz większe zmartwienia na głowie. - przypomniał drugi kruk.
     Tym razem to Rauer nieco się zdziwił. Ekaterina uśmiechnęła się, będąc niezmiernie dumną z siebie - przynajmniej w tej kwestii się nie pogubiła.
     - Chodzi o ten dok. Jeśli to nie złodzieje zastawili pułapkę, ktoś inny musiał to zrobić.
   - Dokładnie - potwierdził Huginn i najzwyczajniej w świecie przygładził dziobem pióra na piersi, sprawiając, że zabłyszczały przyjemną dla oka aksamitną czernią.
     - Odpuść sobie, Kata... - westchnął Rauer, posyłając ptakom spojrzenie mówiące: ,,I coście najlepszego zrobili?" - Odpowiednie organy zajmą się śledztwem. Nie musisz robić wszystkiego sama...
     Ale Ekaterina niezbyt dokładnie słuchała jego tyrady. Rauer mógł sobie mówić co i ile chciał. Nie był jej przełożonym, a jedynie człowiekiem nieco niższym w hierarchii, wobec czego byli sobie niemal równi (co prawda jedynie w sensie przenośnym, patrząc na wysokość końskiego kłębu). Nie musiała go słuchać, ani traktować jego sugestii nazbyt poważnie. Miała swój własny rozum i była zupełnie pewna, że potrafi zrobić z niego właściwy użytek, a pozytywnie rozwiązana sprawa z tajemniczym składem prochu była jedynie przyjemnym skutkiem ubocznym.
     - W ogóle mnie nie słuchasz! - zarzucił jej w końcu, gdy z zamyśloną miną ruszyła w stronę, gdzie jeszcze do niedawna stały beczki z prochem. Huginn poderwał się z parapetu i przeciął szerokość hangaru, by przysiąść na jednej z porzuconych wewnątrz zbutwiałych skrzynek. Muninn dołączył do niego chwilę później.
      - Słyszę każde twoje słowo - rzuciła w końcu, posyłając Rauerowi krótkie spojrzenie przez ramię, a potem na powrót skupiła się na badaniu okolicy. Musiało być coś, co przegapiła. Nawet jeśli nie w środku, to na zewnątrz, ale gdzieś jakiś ślad zostać przecież musiał. Z doświadczenia wiedziała, że nikt nie popełnia zbrodni doskonałych, a każdy plan musiał mieć jakieś luki. Dotychczas Fortheim nie gościł żadnego niemożliwego do złapania przestępcy i stan ten miał utrzymać się jeszcze długo. Tak długo jak Ekaterina stała na straży nie było mowy, by w mieście działo się gorzej niż powinno.
     - Może i słyszysz, ale na pewno nie słuchasz. - oznajmił cierpko Rauer.
     - Niewielka różnica... - Kata przytupnęła mocniej niż było to konieczne. Zupełnie nie pasowało to do obojętnego tonu jej głosu, a mimo wszystko po okolicy rozniosło się satysfakcjonujące, głuche łupnięcie kopyta w drewno. Dźwięk o tyle interesujący, że zasypana trocinami podłoga doku powinna być wyłożona kamieniem.
     Rauer jęknął błagalnie i złożył dłonie jak do modlitwy, gdy Ekaterina posłała mu triumfujące spojrzenie. Jeżeli faktycznie udało jej się namierzyć klapę w podłodze oznaczało to ni mniej, ni więcej, że musiałby tam zejść i bardzo dokładnie się rozejrzeć. Centaurzyca stanowczo nie przepadała za drabinami, a te z identyczną niechęcią utrudniały jej życie. Paradoksalnie właśnie w obliczu takiej przeszkody była zupełnie bezradna i zmuszona korzystać z pomocy dwunogów, co zdawało się ani trochę jej nie drażnić.
     - Uśmiechnij się. Wyobraź sobie ile zyskasz na odkryciu tej tajemnicy - zachęciła go pogodnie, uprzątając zalegające wszędzie wióry aż w końcu odsłoniła całą powierzchnię sprytnie zakamuflowanych drzwi. Kto szukałby przejścia pod ogromną stertą beczek i stertą trocin? Wydawało się to być kryjówką idealną. Prawdopodobnie strażnicy nigdy nie odkryliby tajnego przejścia, gdyby nie interwencja Myśli i Pamięci. Kruki po raz kolejny okazały się być nieopisanie pomocną dwójką.
     Rauer zmarszczył sceptycznie brwi, poprawił jeden z naramienników i sprawdził czy średniej długości miecz - standardowa broń oddelegowanej do sprawdzenia doku grupy - nie blokuje się przy próbach jego wyciągnięcia. Nie był zachwycony samotną wycieczką w podziemia, a Kata to rozumiała. Nie mogła mu jednak ułatwić zadania. W końcu mężczyzna zdecydował się podejść bliżej i zaczekał aż Ekaterina podniesie ciężką klapę w podłodze. Centaurzyca dawno temu udowodniła, że niewielu mężczyzn dorównuje jej siłą, więc nigdy nikomu nie przyszło do głowy, by sugerować jej wyręczenie w wysiłku fizycznym. Takie propozycje padały jedynie wówczas, gdy ktoś chciał ją zdenerwować.
     - Droga wolna - stwierdziła do wtóru upadającej ciężko drewnianej konstrukcji. Ściany doku jakby zadrżały od hałasu, a z górnego piętra na ich głowy posypały się drewniane wióry. - Nie zabaw tam za długo.
     - A żeby cię pchły oblazły... - mruknął Rauer, gramoląc się po drabinie w dół.
     Ekaterina odprowadziła go spojrzeniem aż w końcu strażnik zniknął jej z oczu. Machnęła ręką na kruki, zachęcając je do opuszczenia razem z nią doku. Ściany z ledwością podtrzymywały ostały się w całości, względnie solidny sufit i niebezpiecznie było przebywać wewnątrz zbyt długo. Budynek doku nadawał się wyłącznie do rozbiórki. Zwłaszcza, że znaczna jego część mogłaby zostać bez trudu zalana, gdyby w którymś momencie nie wytrzymały wrota oddzielające wnętrze doku od morza. Co prawda nikomu raczej nie przychodziło do głowy, by schodzić do wnętrza przeznaczonego dla łodzi suchego basenu, ale i tak łatwo było o głupi wypadek.
     - Twój kolega jest w niebezpieczeństwie - stwierdził w końcu jeden z kruków. Razem z Ekateriną i swoim nieodłącznym towarzyszem czekali niedaleko drzwi wejściowych na powrót Rauera. Kata nie potrafiła odwrócić wzorku od budynku, usilnie coś analizując.
     - Jest doświadczony... Poradzi sobie - zapewniła.
     - Ale z naturą jeszcze nikt nie wygrał. - odparł Pamięć.
     - Dlaczego Rauer miałby się z nią mierzyć...?
    Pytanie to zawisło na chwilę w powietrzu, równolegle do jęku drewnianych podpór podtrzymujących dach. Ekaterina zamarła w bezruchu, natychmiast koncentrując całą uwagę na górnej części budowli. Otworzyła szeroko oczy i zastrzygła długimi uszami, wyłapując coraz więcej protestów konstrukcji.
     - Odsuńcie się od doku! - krzyknęła, momentalnie zrywając się do galopu w stronę swoich towarzyszy. Strażnicy nie zadawali zbędnych pytań. Ekaterina kazała im uciekać, więc wszyscy rzucili się do ucieczki. Nie alarmowałaby ich, gdyby nie miała dobrego powodu.
     Budynek w tym czasie zdążył zakołysać się niebezpiecznie w posadach. Trzasnęły podtrzymujące strop belki, a ściany zapadły się do środka jakby ktoś zniszczył domek z kart. Nad okolicę wystrzeliła chmura pyłu i trocin. Tylko jedna ściana pozostała na swoim miejscu, a i ona niebezpiecznie się przechyliła ku środkowi. Dok przeszedł do historii na oczach skulonych pod fasadami portowych sklepików strażników. Także i Katy, która z mocno bijącym sercem myślała tylko o jednej rzeczy.
     - Są wszyscy? - spytał ktoś.
     Pokręciła przecząco głową.
     - Rauer został. - odpowiedziała cicho.
     - Rauer?! Gdzie?!
     Wskazała palcem na ruiny doku. Kilku strażników zaklęło głośno, od razu spisując swojego towarzysza na straty. Może przeżył? Może nic mu nie jest? Nie wiedziała czy może pozwolić sobie na taki optymizm. Była jednak pewna, że znajdzie sposób, by dostać się pod dok. Musiała pomóc Rauerowi, jeśli żył lub wydostać stamtąd jego ciało, gdyby mu się nie poszczęściło. Dopiero wtedy będzie mogła odszukać tych, którzy zastawili pułapkę. I wszyscy oni słono zapłacą.
Kruki? Piękne to może i nie jest, ale za to powiało dramatyzmem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz